
Ja, z natury cichy wielbiciel, wernisaży nie znoszę prawie jak bale-
jaży. Przyszedłem późno, bo nie lubię ludzi, a tu tłum już. Do baru się dopchać nie móc.
Może dobrze nie żyć od trzydziestu lat? Nie komentować nie na miejscu, nie gaworzyć głośno przez komórkę, ciechana w tłumie nie pić. Błogie przebywanie na cudnych manowcach, a oni już siedemdziesięcioletni: zmarszczki, egzema i osteoporoza.
(Pan antykomunista zrywa się krzyżem i dopytuje. Marszczy brwi chichoczący transwestyta. Gadatliwa z przodu wychodzi na papierosa z Bryllem).