6 lipca 2010 r.
Pan Urbaniak na łamach prasy dowiódł dzisiaj, że mamy w Wa. jakieś 100 tysięcy gejów i lesbijek. Zgodnie z rachunkami pana Urbaniaka, (wy)dają oni sporo, a w zamian za to miasto nie chce zorganizować im parady. Powinni, w związku z tym, przestać się mazgaić.
12 lipca 2010 r.
Dziś na łamach prasy, okazało się, że z tych 100 tysięcy gejów i lesbijek, dwóch nie idzie na paradę. Nawet dziennikarce nie udało ich się przekonać. Nie chcą i już. Dlaczego? – pytała załamana.
Poza tym, bogata oferta kulturalna. Z prasy: przeistocz się w męską postać swoich marzeń – tak reklamowali się organizatorzy warsztatów. Właściwie zajęcia, czyli przebieranie się, poprzedził wykład.
15 lipca 2010 r.
Prasa donosi, że Maria Ryll i Marek Łazewski idą na paradę. Mam nadzieję, że ta piękna postawa wpłynie na dwóch zaprzańców, o których wcześniej pisałem.
Na łamach prasy, recenzje z jutrzejszego koncertu chórów gejowskich. Nie wiem, czy usłyszymy „Silent Night”, ale mają w swoim repertuarze zarówno kolędy, jak i współczesne kompozycje popowe.
16 lipca 2010 r.
W dzisiejszej prasie, paradę poparł Władysław Warneńczyk. – Mam nadzieję, że Warneńczyk poczuje się na EuroPride lepiej niż pod Warną – dodał Ostrowski. Nadal nie wiadomo, co sądzi Jagiełło, bo on pod Grunwaldem.
Wyciąłem z prasy słowniczek. Ech, na „biwaku” drag queens przechadzały się po wiejskiej drodze. Szukałem „oralium” (było w przewodniku), ale nie znalazłem.
17 lipca 2010 r.
Statystyki zawiodły pana Urbaniaka. Z jego wyliczeń jak nic nie wychodzi osiem tysięcy. Może pozostali bardziej popierają finansowanie metra oraz remontów ulic, i stąd ta absencja?
Całe szczęście, popisał się redaktor Pacewicz, który nałożył minispódniczkę, kabaretki, perukę. Jego relację na łamach prasy stawiam obok „Pamiętnika z powstania warszawskiego”: Petarda, ludzie uskakują przed płomieniami. Przesada z tą radością – myślę. Ktoś polewa nas wodą. Po chwili orientuję się, że to lecą butelki. Coś świszcze nad głową. (…) Atak kończy się po kilku chwilach. (…) Gruby
mężczyzna płacze. Białym ręczniczkiem ściera krew z głowy. Cały się trzęsie. Krwawić będzie z pół godziny. Dopiero pod koniec parady odważy się wstać, wychylić i pomachać.
19 lipca 2010 r.
Na łamach prasy dzisiaj czas na podsumowania. A więc jednak sukces! Ocieram łzy nad lekturą: Znajoma, która wcześniej narzekała, że jesteśmy prowincją, kiedy już maszerowała w tłumie, to się popłakała. Powiedziała, że po raz pierwszy czuje się jak w Europie. Czy ona się nie mazgai przypadkiem?
(Nota: Autor bloga nie mógł się powstrzymać dzień w dzień obserwując w „Gazecie Stołecznej” w śmieszność popadającą, nachalną propagandę. Temu dziennikowi wpis ten poświęcam.)