Gdy po raz pierwszy oglądałem kandydata na urząd na tle rodzinnego salonu, impuls przebiegał przez nerwy wzrokowe ku partiom mózgu, ku pamięci.
Gdy po raz drugi pokazywał czereśnię, moje ślinianki już pracowały, wiedząc czego chcą, żołądek zwilgotniał, receptory węchu odtwarzały kompozycję aromatów.
Gdy po raz trzeci miękkim głosem opowiadał o swoim dzieciństwie, byłem pewien, że nie ma wyjścia, po prostu musiałem to zrobić:
wyszedłem, wstąpiłem, zakupiłem, rozkoszuję się ssąc Werther’s Original.