(Narracja kolejnych dni zaczyna splatać się ze sobą.)
Stał przed sklepem obuwniczym, trzymając w ręku Matkę Boską. On teraz na Świętokrzyskiej święty Jacek. Przechodnie, jak zawsze, niczego się nie domyślają: widzą tylko jak ściska spore zawiniątko w pakowym papierze.
(Staję przed problemem takim jak Aborygen oglądający czuringę w muzeum etnograficznym. Artefakt kultury materialnej, który jest przedmiotem transakcji, dla mnie wciąż, przede wszystkim jest artefaktem kultury symbolicznej. Nie potrafię od tej pięknej, drewnianej figurki oddzielić całej sieci znaczeń, łącznie z legendą o świętym Jacku w obleganym przez Tatarów Kijowie. Zwykłe czynności: zakup, pakowanie, niesienie wydają się nieodpowiednie. Znaczące rozbiega się ze znaczonym.)
