Włóczyłem się w sobotę po moim ulubionym kwartale Wa. Powoli, z nadzieją na kawę karmelową, inhalując się przedwiośniem, zupełnie à la Lu.
Czekała na mnie od kilku tygodni. Pokaż kotku, co masz w środku! – pomyślałem. Od wejścia poczułem ten pieszczący zmysły zapach farby drukarskiej. Po prostu nie dało się nie kupić tych pięciu tanich książek.
„Flauta” Adama Pluszki: narracja nie jest odkrywcza. Nic do wynotowania. Żadnego leksykalnego zachwytu. Wsiąść, przeczytać, wysiąść.