Taki Weltschmerz mnie chwycił, że weny brak i do życia chęci brak. Jedynie zachwyt mnie teraz chwyta. Jutjub w swej polifonii jedyny prowadzi mnie nad wody, gdzie mogę odpocząć.
Najpierw, na podsumowanie dnia roboczego, wizyta u psychoterapeuty (z piłą tarczową). To szaleństwo tak piękne, że zazdroszczę. Potem melancholijnie nieco, tak w weltschmerzowej atmosferze. A na deser, romantycznie i zupełnie nierozważnie (wierzysz, że to śpiewa zmęczona domowa kura).
Odświeżające. Odkrywcze.