Nim zaczną się peany o polskiej ziemi, co ją wydała, o polskim śniegu, na którym stawiała pierwsze kroki, o polskim niebie, z którego polska Opatrzność pospołu z polską Matką Boską czuwała nad smarowaniem jej nart, zwrócę uwagę, że ona – zupełnie nie po polsku – reprezentuje protestancki etos pracy: uczciwej, ciężkiej, systematycznej. Nic w niej z Mesjasza, z Winkelrieda, ani z Ordona. Opatrzność jej żadnego honoru Polaków nie musiała powierzać. Może dlatego, że zamiast czekać na cud (to byłoby pięknie polskie), nie miała czasu: trenowała dzień w dzień.
Bardzo to zły przykład dla młodzieży, bardzo niepolski (może nawet antypolski?).