Właściwie to miałem użyć ironii: tyle przekonywania Irlandczyków, targowania się z Vaclavem, dopieszczania Pana P., ale może ten Flamand (znów cytat z nieopublikowanego wpisu: cieszący się autorytetem nie tylko w mieście na literkę B., ale również w Antwerpii, a nawet – Knokke) miłujący japońską poezję to dobry wybór. Na tyle nas, obywateli strefy Schengen, stać.
A nuż nam wyrośnie na Schumana, Monneta albo de Gasperiego. Bo lepiej już chyba, żeby nie na Adenauera.