Wczorajszy (właściwie już przedwczorajszy) wieczór spędziłem z Zsuzsą Bank (tym razem nie wspomnę, że Zsuzsa była z taniej książki, wydanej w Wołowcu, właściwie dwóch tanich książek). Wieczór był przemiły (choć do węgierskiej prozy zrazili mnie „Mesjasze” swoją wyjątkowo nieprzystępną narracją), bo zarówno tomik opowiadań (do godziny 21), jak i powieść (do 1.30) były napisane dobrze i nastrój miały idealnie listopadowy. „Najgorętsze lato”, mimo tytułu, skojarzyło mi się z „Doliną Muminków w listopadzie”, a „Pływak” dał się oglądać jak wciągający, acz smutny film.
(W sumie chciałem z Zsuzsą pójść do pracy, ale nie zdążyłem. Całkiem przeczytałem.)