W porannym busie z Lu. obudziły mnie śmichy-chichy płynące z radia. Powoli docierało do mnie, że dzisiaj Zaduszki, jeden z nielicznych dni, w których świat widzialny łączy się ze światem niewidzialnym.
Ale to było w mitycznym dawno dawno (świetnie opisuje to Jan Perszon w swojej doskonałej monografii na temat zwyczajów żałobnych na Kaszubach), w czasach, kiedy śmierć mieszkała w tej samej wsi, a nie w szpitalnej chłodni. Kiedy ktoś się jeszcze zastanawiał.
Jak mam się zastanawiać, gdy uszy zagłusza mi pusty chichot?
1 Comment