Pan ekspert na konferencji (przyjmijmy, dla potrzeb tego wpisu, że była to konferencja) mówił ciekawie. Pan ekspert był współautorem kluczowego (ba, węzłowego) raportu „Moja ojczyzna za dwadzieścia jeden lat”, stąd, mówienie w sposób ciekawy należało do jego służbowych obowiązków. Bardzo było mi miło, aż do momentu, kiedy pan ekspert rzucił do mikrofonu:
– Moje dzieci chodzą do szkoły brytyjskiej i nie interesuje mnie to, co mają w lekturze.
Technokratyczne credo: lektura nie jest istotna, kultura zresztą też nie. Nie tylko pan ekspert myśli w podobny sposób. Cóż, określenie ‚humanista’ jest już inwektywą. Tych wszystkich etnografów, filozofów i – o, zgrozo! – filologów klasycznych należałoby wykorzystać jako niewykwalifikowaną siłę roboczą. Inaczej, niestety, nie wpływają na wzrost PKB. Wydziały zamknąć, bo to nierynkowe, nieekonomiczne, niezdrowe.
(Nie mów ciągle o PKB, lepiej powtarzaj stare zaklęcia ludzkości bajki i legendy.)