Dostałem dziś rano deserek, nie serek, ale właśnie deserek (z żelatyną wołową i E 472a). Na parterze mego biurkowca: wszedłem i dostałem. Za nic, za to, że się spóźniłem, ale jeszcze przed dziewiątą było. Wszyscyśmy dostali: karmelowy lub waniliowy.
Do przedszkola można by deser, młodocianym przestępcom deser, a tu oni nabiałem tuczą urzędników. Jakby nie wiedzieli, że urzędników nie wolno, nie wolno dokarmiać. Że łatwo w nich małym deserem wydobyć najdziksze instynkty.
Że łatwo ich wtedy obudzić.