Naród powstał w Wa raz kolejny. Powstał w obronie chińszczyzny. Barykadę zbudował. Komunę Paryską powołał. Powstał, bo sąd sądem a sprawiedliwość musi być po naszej stronie, bo nic się tak pięknie nie komponuje z Wa jak blaszana buda przy głównej ulicy. Znowu narodzą się pieśni o niezwyciężonym kupcu Kilińskim, co własną piersią zasłonił majty made in china i o tych młodzieńcach w dresach, dzieciach jeszcze, co nie pozwolili zbrukać używanych komórek.
Tam przecie, pośród bielizny z całej delty Mekongu, wisi pewnie wciąż zakładka gorseta, zeszyta trochę przyciaśnie.– A tam puka? A to Polska właśnie.