Krojąc kapustę, słuchałem muzyki ludowej (tej z kapitalnej kolekcji polskiego radia) i nagle zrozumiałem, że oprócz tych piosenek (zarejestrowanych, gdy jeszcze ktoś ostatni pamiętał ich słowa) nic po nich nie pozostało. Żadnej pamięci po naszych praprapraprababciach i prapraprapradziadkach, żadnych zdjęć, nagrobków, imion. Nigdy się już nie dowiemy, która Kasiula musiała zamążpójść, który Jasio do niej przychodził, która matula przy oczepinach rzewnie płakała. Wszystko zniknęło. Bez śladu.
Żadnej archeologii.
(a co z nami? co po nas, gdy już teraz się rozmywamy w natłoku znaków?)