To było w scenie, gdy Kościejny stał przy drodze na Barwinek w śnieżycy i łapał stopa. W tle ukazała się ona: Cergowa. „Patrz, Cergowa!” – wskazałem palcem w ekran, tak jakbym co najmniej zobaczył Matkę Boską na drzewie. Aż się obejrzeli ci obok mnie, pachnący winem (raczej nie truskawkowym). Bo nie ważna była fabuła, ale Beskid Niski, o tak, bardzo.
(Nie mogłem się przyzwyczaić do Machačka mówiącego Malajkatem.)
(3,5/4,0)