Na naszych oczach (dosłownie) najświeższe wiadomości, nikomu niepotrzebne plotki i reklamy zamieniły się w samoreprodukowalną i łatwo przyswajalną papkę. Co więcej, z tej lepkiej mazi (pełnej wołaczy, nagłówków ze znakami zapytania, czerwonych obramowań) zaczęły wyłaniać się jakieś postaci. Niektóre są ponoć aktorami (cóż, za dewaluacja słowa „aktor”), inni śpiewają (ale jak oni śpiewają, uwaga o dewaluacji słów też jest tutaj istotna), inni stali się czymś na kształ polityków. (Nawet ci, co ponoć walczą z papką, ulegają jej urokowi. Papka – w swej istocie – oznacza zwiększoną słuchalność i oglądalność, wzmożone czytelnictwo, mniejszą poczytalność). Papka nas otacza. Papką się karmimy. Papkę konsumujemy. Papka nas omamia. Papka o poranku, papka i w południe, papka, gdy zapada zmrok.
„I tak właśnie kończy się świat. Nie hukiem a skomleniem.”