O braku terapeutycznych właściwości komedii nowozelandzkich na przykładzie „Orzeł kontra rekin”

We wtorek niedośmiech był stanem trwałym (och! autorze bloga! cóż znaczy ten niedośmiech wobec tego, który w upalne niedzielne popołudnie wczorajsze za gardło nas chwycił? cóż znaczy?). Kino wydawało się mieć własności terapeutyczne (wówczas). Komedia była nowozelandzka – właściwie była to antykomedia, antykomedia antyromantyczna, dodajmy. I nie było w niej krajobrazów z Tolkiena, przyziemność była dojmująca i zawstydzająca, szarość egzystencję oplatająca. (Przepraszam ale mi się wszytko z jednym kojarzy: tym razem film portretował beneficjentów ostatecznych Inicjatywy Wspólnotowej Equal, gdyby takowa byłaby istniała na Nowej Zelandii).

(nie potrafię napisać, że nie był to film dobry, ale chwilami miałem go dosyć).

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s