(Na moście Poniatowskiego parę minut po północy w nocy, a takiej drugiej nocy nie będziesz już miał, otóż na moście Poniatowskiego pośród znajomych głosów, zabrzmiał mi wiersz Krzysztofa Kamila B., i tak dyskutowaliśmy, a on między nami, na moście, i oglądaliśmy z mostu powiślańskie kamienice, podczas gdy krążył on pomiędzy autobusami nocnymi, sokiem jabłkowym z dodatkami i obrzydliwym kebabem, w mojej głowie, ponad miastem)
Ten wiersz jest żyłką słoneczną na ścianie
jak fotografia wszystkich wiosen.
Kantyczki deszczu ci przyniosę –
wyblakłe nutki w nieba dzwon
jak wody wiatrem oddychanie.
Tańczą panowie niewidzialni
„na moście w Awinion”.
Zielone, staroświeckie granie
jak anemiczne pączki ciszy.
Odetchnij drzewem, to usłyszysz
jak promień – naprężony ton,
jak na najcieńszej wiatru gamie
tańczą liściaste suknie panien
„na moście w Awinion”.
W drzewach, w zielonych okien ramie
przez widma miast – srebrzysty gotyk.
Wirują ptaki płowo złote
jak lutnie, co uciekły z rąk.
W lasach zielonych – białe łanie
uchodzą w coraz cichszy taniec.
Tańczą panowie, tańczą panie
„na moście w Awinion”.