trzeba było zejść do piwnicy. niby nic trudnego ale ten wieczór dzielił się na przed-filmem i po-filmie. teraz było akurat po-filmie i żadne z nas nie miało ochoty przyjrzeć się światowi rur i innych wnętrzności. (to chyba wystarczająco dobra recenzja dla horroru, nie?). krew się nie lała, nie użyto ani krajzegi, ani zwykłej piły mechanicznej. tam był zwyczajny strach w czystej postaci.
zeszliśmy do piwnicy. wróciliśmy cali. drzwi się nie zatrzasnęły. A. poszła robić herbatę. Ja powiedziałem, że za chwilę. Raz, dwa, trzy, ba.. – rzuciła A.
Struchleliśmy.