W poprzednim życiu moim byłem kimś. Nieważne: członkiem zarządu, cenionym trenerem, autorem podręcznika. Osobą ogólnie znaną (jeżeli „ogólnie” zawężamy do grona kilkudziesięciu, może ponad stu członków pewnej organizacji, która w poprzednim życiu moim zajmowała się jeszcze sprawami ważnymi i czciła świece, koniecznie w drucie kolczastym.) W poprzednim życiu moim byłem ekspertem, przedstawicielem na forach, po prostu vipem w skali mikro.
A potem pewnego dnia coś mnie opętało, sidła na umysł zarzuciło i porzuciłem poprzednie życie moje. Może to atak szaleństwa? gorączki? Może… Na nowo się narodziłem. I przyznać muszę: mierzi mnie to wcielenie. Może dlatego, że tym razem jestem nikim.