Od razu polubiłem głównego bohatera
za w zachwyceniu życie i w pięknie się lubowanie
(przypomniał mi to, co pisał stary Poeta
o dżemie truskawkowym i ciemnej słodyczy).
Czy każdy musi być herosem?
Umierać ze sztandarem, czy musi?
Oglądać Wisłę zza krat kanału?
Może po prostu lepiej
pieścić życie bo jest tylko jedno?
(Ale czy na pewno zawsze można
żyć w tym obojętnym zachwycie?)