Bezsenność na Saskiej Kępie – repryza po roku

Mniej poezji jakoś.
Coraz częściej mówię prozą, piszę prozą, myślę prozą.
Rzadziej siedzę do trzeciej nad ranem
(w minionym tygodniu tylko dwa razy).
Częściej używam wulgarnych wyrazów.
Książki nadal kupuję w nałogowych ilościach.
Jem śniadania prawie codziennie.
Spóźniam się z premedytacją.

Ale jestem z Tobą.
(Wciąż nie lubisz tego czytać,
ja uparcie wciąż lubię pisać.)
Teraz już nieważne, że śnieg nie spadł tej zimy.

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s