Bajka staroruska o kniaziu Jarosławie, co chciał władyką zostać

Po odzyskaniu wszystkiego co się dało, dzielny kniaź Jarosław nie spoczął na laurach. Zamarzyło się kniaziowi, co by opieką swą Cerkiew w księstwie otoczyć. Pana Boga carem obwołać poprzez uchwałę bojarów, a samemu władykę mianować. Myślał kniaź i myślał, z bratem swym, co wyprawę daleką do Afryki odbył i małpy w czerwonym nawet zobaczył, i tak myśleli jakby tu mieć własnego władyką. Aże dwóch ich tylko na świecie było, smutno się im zrobiło, że żaden władyką nie zostanie. Choć kniaź w celibacie tyle wytrwał, na władykę go nie chcieli. Co robić? Zamyślił się kniaź z bratem, zamyśliła się ich mateczka, w Carogrodzie zamyślili się ich doradcy prawi i sprawiedliwi. Smutno się w księstwie zrobiło, a akurat święta szły. Wonczas, kniaź bratu rzekł: o władyce powiemy, że z poganami jadał, postu nie przestrzegał, ikonom się nie kłaniał. Znajdziemy tylko takich, co nam to ogłoszą. A jak już władyce nikt nie będzie wierzył, wtedy ja kniaź ogłoszę się władyką albo znajdziemy batiuszkę chętnego, co nam błogosławić zawsze będzie. Co pomyśleli, tak uczynili. Kniaź Jarosław i brat jego dzielny, co wyprawę daleką do Afryki odbył.

(Nie chcę o tym pisać. Marzy się komuś odtwarzanie sporów o inwestyturę. Ktoś zapomniał, że Roma locuta, causa finita. Ogólnie to żałosne jest. Całkiem śmieszne byłoby, ale jest prawdziwe i dotyczy mojego Kościoła. Ech.)

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s