A. odkryła dla mnie nowy świat, w prezencie mi go podarowała. Nie wiem dlaczego, może skusiło ją to stado wron nad parkiem na okładce. Pachnie Bursą, wyraźnie z jego słów przecieka ta codzienna ironia. Ten geniusz prostych czynności opisanych tak, jakby były niezwykłe. I to słów cyzelowanie, „pamięć węgorzy o narodzinach” – bardzo bardzo do Bursy mojego ulubionego podobne.
Dlatego ucieszyłem się z prezentu od A.
Nie tylko dlatego.
To był od niej prezent.
Wystarczyło, żeby się ucieszyć.
Długo się tej jesieni nie widzieliśmy.
Teraz jej czytam.
Przez sen.