6 grudnia 2006 roku

A może jednak opowieść trwała ? Nowe wątki o smaku cydru, tudzież cytrynówki delikatnie zahaczały o główną fabułę. Chodzę teraz po oswojonych ulicach, deszcz pachnie znajomo przesiąkając mury secesyjnych kamienic. Pokój z widokiem na platany. Obrzęd kasowania biletów w metrze. Miasto zaczyna otulać moje stopy, pręży się jak kot i powtarza, że jest znajome. Ulice straciły swoją egzotyczność, wiem, dokąd prowadzą, czego się na nich mogę spodziewać. Pozdrawiam witraże nad drzwiami, rozświetlone torowiska na placu Flagey, ciszę nad stawami. Odkryłem to miasto, choć długo nie pozwalało się odkryć. Teraz już jest, w jakiejś części moje. Ulice dołączają do wyimaginowanej geografii mnie.

Każda opowieść to opowieść człowieka. Każde miasto to nic innego tylko zbiór opowieści. A miasta na literkę B. nie zawdzięczam jego mieszkańcom. O nie, tropy wiodły gdzie indziej – w kierunku Avenue Louise i Avenue de Nerviens, do niby-podróżników na niby-wycieczce. Nie, nigdy zbytnio opowieści się nie poplątały: zbyt dorośli jesteśmy, więc przestrzegamy form kurtuazji i pod pełną kontrolą cedzimy słówka. Niemniej jednak, warto było wplątać nowe postaci do własnej historii, pozwolić Scenarzyście na ten sam czas i miejsce, umożliwić im, aby się zjawili a potem zniknęli.

(Znowu napisałem o kocich grzbietach…)

Skomentuj

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s