dziennik 107/25

Paweł Pierściński, Słońce fotograficzne, 1968, źródło: instagram.com

Pogrzeb zimowy

The sky is white as clay, with no sun. Work has to be done (Philip Larkin, „Aubade”)

Esemesy przychodziły całe wczoraj. Słyszałeś? Nie mogę uwierzyć. O dziewiątej. Miała wrócić w grudniu.

Ciemne jesionki od parkingów w stronę nagich drzew. Zbierają się, szurają.

Ty, który mnie stworzyłeś, rzekłeś do mnie, że jestem ziemią i do ziemi powrócę. Ksiądz mówi: coś widać za zasłoną.

My sprzed wojny, zarazy: tworzyliśmy wtedy zakon na trzydziestym szóstym piętrze a potem na Mysiej. Byliśmy młodzi i obracaliśmy milionami, zamkniętymi w tabelach excela.

Teraz pozostaliśmy, posiwieni i pomarszczeni, na cmentarzu dłużej niż wszyscy inni. Przedstawiamy się sobie, nie dowierzając, że to właśnie my.

Coś jakby gwiazdki śniegu spadły z chmur nad Wolą, akurat wtedy Niemen mimozami i wszyscy się rozpłakali.

2 Comments

Dodaj odpowiedź do kozmo Anuluj pisanie odpowiedzi