
Jim i Pam wyjeżdżają do Austin
Bez przewidywanego końca świata dotarliśmy do finałowego odcinka „The Office”. Potraktowałem go jako ćwiczenie z czasu i pamięci. Zanikanie ludzi jest bowiem banalne – uczą bohaterowie – a rzekoma pustka, którą zostawiają, wypełnia się prędziutko.
Franciszek umarł dwa tygodnie temu: w sumie to nigdy go nie było poza pocztem na ścianach którejś z bazylik.
Moje komputerowe ja zniknęło, ale w terabajtach informacji uszło to, poza nielicznymi wyjątkami, uwadze. Nie było go i nie ma.
Ag. wyjechała razem z teatralnym drzewem, berkiem i czerwonymi porzeczkami. Pamiętacie ją jeszcze z ubiegłego lata?
Tylko niebieski kot Dziecka powrócił, ale, jak pisałem, one mają po dziewięć żyć.
Naprawdę jest tylko w tym momencie.

a w tym momencie „płomienne młode maki, uwertura Rienzi, oczekiwanie lata, które nic nie ziści…”
PolubieniePolubienie