
Piszę smutno, a ty ze smutkiem czytasz
Luty coraz gorzej. Umierający papież (płakałbym może, gdyby nie wojna i gdybym nie przestał płakać po kościelnych hierarchów). Nad nami dwóch psychopatów ciągnie słomki. Znów jesteśmy nieważni. Cała wojna na nic. A nie mówiłem.
Przeglądam swoje wojenne dzienniki (na marginesie całkiem dobry zapis) i pośród relacji z dworca, opowieści uchodźczyń w naszej kuchni i żałobie po dziewczynce o imieniu F., odnajduję kawał pesymizmu (pisanego wbrew ekspertom):
Jest nawet gorzej. Odwrócony język, ten, który śledziłem za poprzedniej władzy, jest teraz językiem mocarstwa. Winnych się uniewinnia, ofiary obwinia. Po prawej stronie pod czerwonymi czapeczkami z napisem MAKE WORLD VULNERABLE AGAIN nadal jeszcze mówią, że walczy o wartości (tak samo jak walczyli oni) i że dobrze tym Europejczykom, że im wprowadzi cła. Tylko, że to my jesteśmy ci obcy, Europejczycy.
Ksiądz w Pobożnie tymczasem: deklaracje przeciw demoralizacji są do pobrania w przedsionku.
