
Jutro
Z okien pokoju widać było dach nieznanego mu kościoła i żurawie. Tej nocy w Wa. spadł śnieg, tu cieszył się pustym miastem (w czwartkowy zimny wieczór Gdańsk był umarły, tylko jakiś przemarznięty gość zachęcał, żeby zobaczyć największe cycki miasta).
Jutro. Jutro przyjadą. I Dziecko po miesiącach znów spotka się z Ag., chwycą się za ręce na stacji, jakby rozstali się wczoraj i pobiegną razem (zabiegi animowania i reanimowania pamięci wciąż przynoszą skutek). Jutro pójdą z A. po uliczkach, które opisywał Huelle i Grass w Langfuhrze, ocalonym ze swoimi wieżyczkami i Strzyżą chowającą się między domami. Być może nawet bardziej cenił to miasto opisane niż rzeczywiste (nawet, gdy była to jego opowieść z promem do Świbna, stoczniowymi dźwigami i ogromną bryłą Marienkirche).
Jutro w nastrojowej restauracji nad morzem (nieopodal aparatu z watą cukrową, gdzie latem naciskali guziki z Ag.) będą świętować pięćdziesiąte urodziny (jeszcze nie jego). Dziecko będzie przyglądać się tortowi a on będzie opowiadał czyjejś kuzynce w czarnej sukience o stopach hobbitów. A potem pójdą do opery na przedstawienie, którego główna bohaterka umrze na gruźlicę. Kławdia Chauchat: będzie chodziło mu po głowie. Jutro.
Teraz obserwował ruch na ulicy dziesięć pięter niżej. Karetkę, która na sygnale podjeżdżała pod narożną kamienice. Światła, które w dali prowadziły do morza. Jutro.

„[…] bo mój smutek / jest pełen uroku
jak ogród zielony / w zimie.”
Jarosław Iwaszkiewicz
Ps. na pierwszym planie św. Bartłomiej, głębiej po prawej św. Jakub; w kamienicy na rogu była kiedyś świetnia księgarnia, teraz już tylko jest
PolubieniePolubienie
Dziękuję. Granicą znajomości kościołów była zawsze dla mnie Brygida i Katarzyna. W sumie ze zdziwieniem odkryłem, że są kolejne gotyckie kościoły.
PolubieniePolubienie