
Bele
Złote bele słomy niby koła niewidzialnych wozów wyrastają na rżyskach Wyżyny. Krajobraz jest świeży, pachnie snem, nigdy przedtem takiego nie było: nie szukajcie go na starych fotografiach i na płótnach mistrzów eklog. Złote bele to nasze czasy:
nasza własna odpowiedź obcym na ich kręgi wycinane w zbożu.
Flaki w Piaskach
Nasza relacja z Wyżyną jest toksyczna: rytm różańców, melodia apeli jasnogórskich. Chorujemy od niej i boimy się przyznać. Nawet obiady domowe przypominają egzekucje. Więc tej soboty uciekliśmy w głąb i siedzieliśmy w piaseckiej restauracji, a flaki miały w sobie tyle spokoju, co majeranku.
Sierpień Ag.
– To już zamknięty epizod, takie jest życie – mówi w aucie A., która okazuje się być wyznawczynią Wielkiej Entropii, koniec końców pochłaniającej wszystkie nasze relacje i przyjaźnie, a potem i miłości. Nic nie zrobisz, po co reanimować, dodaje, triaż dokonany.
(- Przyjedziesz do mnie? – pyta Ag. Dziecko w telegramie, który wcale nie jest telegramem).
