dziennik podróżny 14/24

Krasnystaw, czerwiec 2024 r.

Gorąca Wyżyna

1.

Rozpalony plac przed kolorową fasadą to mogłaby być Portugalia albo jeszcze dalej, może Lima. Nadal jest: Wyżyna w żarze.

Wciąż obowiązuje strój niedzielny: jasne sukienki dziewczynek, prasowane białe koszule ojców. Chłód nawy działa jak sole trzeźwiące.

2.

Cały sufit jest programem propagandy jezuickich misji. Bliżej Limy niż się wydawało. Półnadzy mężczyźni na głowach noszą białe pióropusze. W jednym z kartuszy portret jak ze starego podręcznika etnografii.

Sęk w tym, że tutejszy patron, Franciszek Ksawery nigdy nie odwiedził Zachodniej Hemisfery. Podróże, które odbył prowadziły go na Daleki Wschód, aż na Moluki i do Japonii.

Indianie na freskach okazują się Hindusami. Wizją dzikiego na Wyżynie.

3.

W upalną niedzielę Wyżyna nie jest wcale odległa od piasków Egiptu. W którejś jej warstwie zagubił się nawet posążek egipskiego boga. Mała figurka w muzealnej gablocie budzi tyle pytań.

Czy ten, który ją przywiózł, nosił ją jak święty medalik? A może raczej jak pamiątkę z podróży, magnesik made in China? Sprzedawał egzotyczne starocie?

4.

Mój nieżyjący dziadek zbierał bagnety. W opowieściach rodzinnych dostarczali je jego uczniowie. Był dyrektorem szkoły i krajoznawcą, co często łączyło się ze sobą. Nie dociekałem zresztą skąd się wzięły, podobnie jak zegary i poroża wiszące w przedpokoju. Grunt, że nad tapczanem, pomiędzy słomianką a obrazkami dzieci, w tym mojej mamy, z komunii wisiała ułańska szabla i kilka bagnetów przymocowanych do drabinki, jaką zwykle wspiera się rośliny doniczkowe. W muzealnej sali opowiadającej o obu wojnach, wspomnienie pojawia się automatycznie.

Nigdy też nie zastanawiałem się do czego służyły. Dopiero teraz na Wyżynie staje mi przed oczyma w zwolnionym tempie jak wybiegają z okopów, jak biegną w szyku i zanurzają jelec w czyimś ciepłym ciele, nagle zatrzymanym w krzyku.

Domowa kolekcja, pod którą sypiałem, równie dobrze mogła zabić pięć, jak i setkę osób. Bałem się śmierci, a w święta i wakacje byłem z nią za pan brat.

Dodaj komentarz