księgarnia 44/23

Mario Giacomelli, Chłopak ze Scanno, 1957, Chłopiec wypatruje czasu przyszłego. Mija go czas przeszły. Czas teraźniejszy drepcze w pobliżu w miejscu (s. 222).

Piotr Kępiński, W cieniu Gran Sasso. Historie z Abruzji, Czarne 2023:

1.

Być może ta książka należy do tych, które zapisują dziś już odległą przeszłość, sprzed katastrofy klimatycznej. Jest wspomnieniem niewypalonej ziemi, o której będziemy czytać w naszej krótkiej, gorącej przyszłości. Przypominając sobie niebyłe krainy, takie jak ta.

A więc Abruzja. Lokuję w niej swoją tęsknotę za Włochami, których mi w tym roku za mało. Piotr Kępiński pisze o niej w sposób, który jest mi bliski, a który nieudolnie usiłuję zastosować w swoich dziennikach podróżnych. Znaczącym okazuje się być wszystko: potrawy, piosenki, krajobrazy, napotkane osoby. Drobne fragmenty nieopisywalnej całości, to znaczy życia.

Tego życia, które różne od naszego, nigdy nie może zostać naprawdę poznane. Turysta jest bowiem zawsze tym, który przechodzi obok, poruszany odmiennym rytmem. Nigdy – choć to jego największe pragnienie – nie doświadczy życia innego niż swoje. Dlatego też nie odnajdzie mitycznej autentyczności.

Możemy, dzięki Kępińskiemu, dotknąć Abruzji, choć zawsze pozostanie dla nas obca, widziana z zewnątrz, z okien samochodu.

2.

Odszukuję u Kępińskiego fragmenty opowiadające o religii. Są fascynujące i nieoczywiste. To religia starsza niż kościół, teologia długiego trwania: archaiczne obrzędy zaadaptowane do chrześcijaństwa. Ale jednocześnie Bóg z Apeninów wydaje się surowszy.

Trzęsienie ziemi w 1915 roku w Ortucchio: w ciągu trzydziestu sekund zginęło tam czterysta dwadzieścia pięć kobiet. Prawie wszystkie, które tego dnia przyszły na uroczystą mszę świętą kończącą trwające kilka dni rekolekcje (s. 22).

Z kolei w roku 1975 pojawił się tutaj [w Vasto] Chrystus (…) razem [z mężem] doszliśmy do wniosku, że widnieje na niej [kości mątwy] twarz Chrystusa. Pokazaliśmy ją naszemu proboszczowi, który kazał nam się modlić (s. 159).

W miasteczku Serra (nieopodal Temano) podczas święta Wniebowzięcia ludzie zgromadzeni w procesji do kościoła San Salvatore zbierali wszystkie ślimaki, które zauważyli na drodze, albowiem wierzyli, że zawierały one dusze zmarłych przebywających czasowo w czyśćcu. (…) W wyniku błogosławieństwa dusze opuszczały ślimacze skorupy i szły do raju, a sam ślimak nadawał się do spożycia (s. 203).

Natomiast w Cocullo w czasie procesji ku czci św. Dominika, złowione przez mieszkańców węże oplatają figurę świętego, konkretnie jego szyję i ramiona. Muszą uważać, żeby gady nie dotknęły twarzy świętego – byłaby to zapowiedź nieszczęścia (s. 238).

W Sulmonie mężczyźni niosący wielką statuę Matki Boskiej wolnym krokiem zmierzają na środek placu, kołysząc się z lewej strony na prawą. Po spotkaniu figury Zmartwychwstałego zaczynają biec w szaleńczym tempie (…) Cały bieg trwa nie dłużej niż kilkanaście sekund (s. 249).


Dodaj komentarz