
(Przystanek Stare Miasto, a.b.)
Sennik. Kolega z ławki, ten, z którym się nad kawą nie rozpoznawaliśmy, z nagła pojawia się we śnie. Wchodzi po schodach opery (nęka mnie widać to epatowanie Moniuszką). Wita się uprzejmie, a potem – przekręcam się na drugi bok – zjawia się jako kobieta w bordowej garsonce.
Topola. Do gwiazdek mrozu na oknach (wspomnienie dzieciństwa: gwiazdki w oknach Lu.) nie zajrzy już strzelista topola, kocia mamka, którą mijaliśmy po drodze do przedszkola. Podjeżdżają na sygnale jazgoczący drwale. Ludzie nie lubią drzew – opowiadam Dziecku (podobnie: puszcz, dzików, wróbli: patrz Mao).
(7.1.19)
