
(Bolesław Miedza, Rozpoczęcie procesu w tzw. aferze mięsnej, listopad 1964 r., PAP, źródło: https://magazyn.wp.pl/artykul/lepsza-lodowka-lepszy-telewizor-domek-za-miastem-i-kara-smierci)
W czasach, o których mi opowiadała, czyli bardzo dawno, Babcia jeździła do Lublina przysłuchiwać się rozprawom w sądzie. Sąd mieścił się w cieniu dawnego cmentarza ewangelickiego. Wtedy nie czytałem jeszcze reportaży, więc nie wiedziałem właściwie, co w tym sądzie mogło być ciekawego (choć w tym samym czasie z ochotą oglądałem „997”). Zwracam uwagę na to, bo kiedy Babcia przesiadywała w sądzie w Lublinie, na alei Świerczewskiego w Warszawie rozprawom przysłuchiwała się Barbara Seidler.
Jej reportaże, właściwie pitawale, relacjonujące dzień po dniu procesy w sprawach różnych – od zabójstw po malwersacje – pokazują chyba najlepiej jak bardzo zmieniło się, pod względem umysłowym, społeczeństwo. Kto dziś będzie czytał streszczenia wypowiedzi oskarżycieli i obrońców? Kto przygląda się uważniej oskarżonym? Po co to, skoro codzienne szmatławce na pierwszej stronie już wydają wyrok, wiedząc lepiej? Ach, jaka Barbara Seidler jest staromodna.
Są trzy miejsca w tym zbiorze, które przykuwają moją uwagę.
Pierwsze, to gwałtowna filipika autorki przeciwko karze śmierci. Wbrew ówczesnemu prawu, wbrew opinii publicznej tamtej i dzisiejszej. Wielki tekst. Trzeba było sporo odwagi, żeby tak pisać.
Drugie, to wspomniana historia z Żoliborza, o nauczycielce katującej przybranego synka. Historia z ciągiem dalszym w postaci reportażu „Śliczny i posłuszny” Mariusza Szczygła z 2013 r., w którym odnajdujemy ową morderczynię – po zatarciu skazania – jako pobożną ekspertkę Ministerstwa Edukacji.
Trzecie, to rodzynki, akurat otwieram nową paczkę i czytam: na jesieni 1975 roku wykorzystaliśmy już wszystkie zapasy rodzynków. Zacząłem ograniczać wyroby z rodzynkami. To były wyroby najtańsze: babka drożdżowa, lody. Zwróciłem się do kombinatu o zmianę receptury, ale się nie zgodzili. Mówili, że starają się o rodzynki (s. 215). Wyobraź sobie świat, w którym nie możesz dostać rodzynek (bardziej mnie – miłośnika małych radości – to wstrząsa niż okrutne zabójstwo).
