
Pomarańczowa furgonetka
Staruszek-sprzedawca losów na loterie odwrócił się i spytał po portugalsku: samochód?Właściwie to domyśliliśmy się, że spytał właśnie o to, bo staliśmy we trójkę przed witryną pełną kolorowych aut a on wyciągnął klucz i ruszył w naszym kierunku. Otworzył szybkę. Dziecko wskazało na volkswagena (model T2 z 1962 roku), a on sięgnął po niego, ujął delikatnie w palce i gładząc pokazał otwierane drzwi i klapę bagażnika. Byliśmy zachwyceni, najbardziej Dziecko. Zapłaciliśmy a staruszek zamknął witrynę i poczłapał za kotarę.
Tak bardzo niewiele zostaje z podróży, ot, uchwycony fragment: sprzedawca losów w swoim sklepiku (bez daty).
Banał
Wieczór ciepły, co tego roku było wyjątkiem, siedzieliśmy na Chłodnej, jedząc węgierskie naleśniki. Dziecko biegało, zaglądając do środka beczki. Zatrzymał się koło nas mężczyzna z yorkiem i spytał, czy chcesz pogłaskać, ale Dziecko nie miało odwagi, jedynie uśmiechnęło się, on odwzajemnił i poszedł. Potem spotkaliśmy P. na randce, stygły mi naleśniki, i biegaliśmy koło piekarni, i zobaczyliśmy, że album Franceski Woodman jest na przecenie. Piękny wieczór, a jednak tego wieczoru – nie martw się problemami świata, powiada A., nic na to nie poradzisz – krążył wokół mnie wiersz. Wiecie jak bardzo unikałem patosu, starałem się być stonowany i flegmatyczny, ale tego wieczoru poczułem, że to już teraz, że ze swoją obojętnością, mieszczę się już w rubryce pierwszej, tak tej szerszej. Bo nie było wielkiego bum ani wielkiego ach, niepostrzeżenie i banalnie coś się z nami stało (14.07.2017).
Wiktor Woroszylski, Państwa faszystowskie (1970)
Niedługo po wojnie 1914–1918 w Europie powstały pierwsze
państwa faszystowskie W tych państwach
słońce wschodziło i zachodziło o normalnej porze opromieniając
dachy domostw i wzgórz zieloną spadzistość W oborach
łagodnie ryczało bydło Matki o świcie
budziły dzieci całując je w czoło Ojcowie wracając z pracy
ze znużeniem radosnym w kościach wdychali
dym domowego ogniska zaś po obiedzie
zasypiali w fotelu bądź też majsterkowali wytrwale bądź też
muzykowali z zapałem Dzieci
bawiły się w klipę w klasy i w chowanego Małym
dziewczynkom rosły piersi i dziewczynki z dnia na dzień
zamieniały się w duże dziewczyny wypełnione szeptem
szmerem jak drzewa w lesie chichotem nagłym na którego
dźwięk chłopcom zasychało w gardle W letnie wieczory
na firankach podświetlonych od wewnątrz schodziły się cienie
rozchodziły i znów schodziły miłośnie Zaś zimą
kochankowie łowili ustami parę z ust w ośnieżonych ogrodach I jeszcze
można wspomnieć o kotach wyginających się w kabłąk o wróblach
wzlatujących nad jezdnią o staruszkach na przyzbie o kwiatach
ciętych i doniczkowych o pielęgniarkach
podających chorym termometr o ludziach z miotłą
zamiatających ulice O drewnie
rozsychającym się bruździe w polu wilgotnej wietrze w zaroślach I jeszcze można
wiele wymienić zjawisk świadczących że
Albowiem nie było znaków na niebie komet żałobnych
wody w krew zamienionej krzaków płonących albowiem
życie biegło zwyczajnie więc naprawdę w państwach tych wielu było
ludzi zwyczajnych i ludzi dobrych i takich którzy
nie wiedzieli o niczym i którym
nie przychodziło na myśl i którzy
nie czuli się współwinowajcami i którzy
nie mieli z tym nic wspólnego i którzy nawet
nie czytali gazet lub też czytali niedbale zajęci
myślami o tym że trzeba naprawić
przeciekający dach oddać
buty do szewca oświadczyć się wypić
kufel piwa wymieszać farby zapalić świeczkę i którzy
naprawdę nie dostrzegali strachu w oczach sąsiada nie
słyszeli drżenia w głosie pytającego o drogę nie
dostrzegali różnicy nie słyszeli
głosu w sobie albo skoro
domyślali się czegoś nie mogli nic zrobić i pocieszali się
mówiąc My przynajmniej
nie robimy nic złego żyjemy jak żyliśmy zawsze Co było prawdą
A jednak były to
państwa faszystowskie
Moje życie z Julią Hartwig
Rano we wpisie dalekiej znajomej znajduję dwie daty. W wiadomościach napiszą o niej za godzinę. Sięgam do regału i odszukuję autograf. Julia Hartwig z Lublina pojawia się rok w rok w tle.
Luty 2007: W kawiarni na rogu ciastka po 9,5 złotego i Julia Hartwig. Maj 2011: Julia Hartwig przechodzi przez jezdnię/ warkocz ma zupełnie jak mojej prababci./ większy jej cień niż markizy na przystanku foksal. Październik 2014: Na śniadaniu pachnie sterylnie i parówkowo. Niezauważenie przy stoliku po przekątnej siada Julia Hartwig.
Zauważyłem, że tamtego cudownego lata, nagle zamilkła. Potem pojawił się ów gęsty wiersz („Kwartalnik Artystyczny”, 1/2016).
CISZA SPOKÓJ i zastygłe istnienie
zapomniałam kształtów i barw
wszystko było i niczego nie szkoda
bo tyle wiem że czas to zawsze czas
I tak właśnie kończy się świat
Nie hukiem ale skomleniem
a miejsce miejscem jest i niczym więcej
a co się dzieje dzieje się tylko raz
I jeszcze kartka z Pensylwanii – w której jak na całym Wschodnim Wybrzeżu – szalały śnieżyce („Kwartalnik Artystyczny”, 1/2017): Piękny widok z okna, cisza jeszcze głębsza, śnieg przykrył okolice domu. Julia Hartwig z Lublina znika teraz w bieli, mały punkcik na nieboskłonie.
Listopad 2014: Na tych targach to było tak. Ja nie mam śmiałości do poetów, ale patrzę, że jeszcze przy stoisku a5 siedzi Julia Hartwig i podpisuje. Więc kupiłem tomik raz, dwa (…) i podbiegłem do stolika. Ale tak nieśmiało, że nawet nie zdążyłem czegoś więcej powiedzieć. Potem patrzę a w „Dzienniku”, często ocenia spotkania autorskie i wyławia ludzi ciekawych z ogonków do podpisu. Więc mogłem i ja, ale nie potrafiłem, a może trafiłaby nawet tu na bloga, bliżej.
(15.07.2017)
Wosk
Nie poszliśmy, bo Dziecko usnęło a jak się obudziło pilnie chciało jajecznicę, ale już mieliśmy gotowe świece z Fatimy, bo jak bronić sądu najwyższego przed złymi mocami, to największym kalibrem. W ogóle – myślę teraz, co mogłoby pomóc – należałoby Polskę ulepić z wosku i wrzucić do pieca na Placu Modlitewnym (16.07.2017).
Księżniczka
Pewnej jesieni (bezskutecznie) wypatrywałem w oknach hotelu „Bristol” nieszczęśliwej monegaskiej księżniczki (tutaj). Ci tutaj wyglądają na szczęśliwych. Czy ich ręce leczą jeszcze skrofuły? (17.07.2017)
Żółta ciężarówka
Zapamiętaj to z tego dnia, na długo zapamiętaj: szczęk rozkładanych barierek. Robotnicy zdejmują je z żółtej ciężarówki i składają w płot. W tle na Krakowskim rzewny Elvis Can’t help falling in love with you (18.07.2017; siedzę przed komputerem, zamiast walczyć o wolność).