(Miał być sennik: o żółtym domu na końcu górskiej doliny i przyjaciołach szykujących przyjęcie).
Długo wyczekiwaliśmy Zmiany, a mimo to jej pojawienie się było nieoczekiwane. Zadzwonił telefon z dołu: Zmiana o czternastej piętnaście, żegnaj obiedzie, wysprzątaliśmy pokój i pochowaliśmy plakaty o mało państwowotwórczej treści. Wyglądaliśmy i nasłuchiwaliśmy, czy już, tak jak się w dzieciństwie wyglądało księdza po kolędzie.
Zmiana wspięła się na poddasze. Uścisnęła nam dłonie. Była to Zmiana inteligentna i sympatyczna, nieco dystyngowana, zupełnie odmienna od tego, co piszą o Zmianie i całkowicie różna od zadufanej w sobie Obywatelki Podsekretarki z ancien régime’u, która nigdy nie wgramoliłaby się na nasze poddasze.
Ujęła nas. Pomyśleliśmy nawet, przez krótki momencik, że to Zmiana na lepsze (02.12.2015).
