1.
W Polsce bardzo się cieszymy, kiedy Amerykanie nazywają nas przyjaciółmi. Podskakujemy z radości, po czym wysyłamy naszych żołnierzy na odległe fronty albo robimy coś równie naiwnego. Po pewnym czasie znowuż jesteśmy zawiedzeni, że wiz nie znieśli lub zachowali się niesympatycznie. Co to za przyjaciel? – pytamy.
Okazuje się, że ani Amerykanie, ani my, nie kłamiemy, używając słowa „przyjaciel”. Problem polega na tym, że „friend” nie oznacza dokładnie tego samego co „przyjaciel” i nie zawiera w sobie np. konieczności wsparcia i niesienia pomocy. Ba, bycie „friendem” nie jest czymś wyjątkowym tak jak bycie „przyjacielem”.
(Jak łatwo się zorientować telefoniczne rozterki autora bloga, opisane kilka dni temu, też w dużej mierze wynikają z zastanawiania się nad naturą słów „znajomy” i „przyjaciel”, do czego skłania lektura Anny Wierzbickiej).
Jej teorię semantyczną powinno się wykładać na pierwszym roku studiów politologicznych. Może wtedy mniej byłoby rozczarowań, a może – tak sobie utopijnie wyobrażam – mniej byłoby też wojen? Gdyby dogrzebać się, co znaczą w różnych językach „państwo”, „wolność” albo „demokracja”, dużo trudniej byłoby używać tych słów jako usprawiedliwienia dla obcych interwencji.
2.
Zupełnie z innego powodu fascynujący jest ostatni rozdział o kulturze Japonii. Wierzbicka prowadzi czytelników po słowach, a tak naprawdę pozwala dowiedzieć się o Japonii więcej niż z niejednego reportażu. W kilku pojęciach opisuje tę przedziwną odmienność, której nie potrafimy pojąć (a nie potrafimy pojąć, bo nie da się jej przetłumaczyć). Zatrzymuję się przy omoiyari.
(…) zdolność „czytania w myślach innych ludzi” oraz gotowość odpowiadania na ich – niewyrażone słowami – uczucia, pragnienia i potrzeby (…) matki po prostu informowały dzieci o potrzebach innych, mówiąc na przykład: „Jeśli nie będziesz mówił wyraźnie, twoja starsza siostra nie zrozumie, co mówisz”, albo: „Twoja starsza siostra jest głodna”. Oczywiste jest jednak, że matki próbowały w ten sposób nie tylko uwrażliwić swoje dzieci na potrzeby innych, ale też chciały je nauczyć odgadywać i uprzedzać te potrzeby (s. 506).

1 Comment