Dziennik. Arbuz

Wracamy ze spaceru z fortu. Ciepłe słoneczne popołudnie przemienia się w chłodnawy wieczór. Liście brązowieją, nie ma mirabelek, ale pięknie. – Wyobraź sobie – mówię do A. – on waży mniej niż arbuz (teraz jadamy arbuzy), nie potrafię tego pojąć, myślałem, że niewiele mnie dziwi, a tu: waga bułgarskich arbuzów, maleńkość niemowląt.

(10.09.2015)

Dodaj komentarz