Dziennik. Kroki

Z mojego punktu obserwacyjnego, w którym mam kawę i kanapkę z tuńczykiem, to jest na rogu przy światłach, niedaleko placu, o ósmej rano, obserwuję kroki. Nogi przechodzą przez przejście letnim drobnym truchtem lub uroczystym krokiem biurowym. Czasami przyspieszone kroki dziecka, poranny harmider ulicy Puławskiej. Wiele kolorów nóg, różnoraki rytm tupotu.

Podsłuchuję kroki na korytarzu. Te, które się zbliżają do naszych drzwi, te –  które oddalają. Metaliczny stukot wózka z cienką zupą i szpilki pani ordynator. Wreszcie kroki, które mówią, że już można się spakować.

Teraz zaczyna się naprawdę: słyszy skrzypienie schodów, kroki schodzące w dół.

(11.08.2015)

 

1 Comment

Dodaj komentarz