Rzymska aureola

(źródło: loadedfilm.org)

(Lucio Dalla ze ścieżki dźwiękowej, nie można się oderwać).

Dziwnym trafem ostatnie włoskie filmy pasują mi do kazań papieża Franciszka. O ile „Wielkie piękno” było poematem o światowości1, o tyle „Rzymska aureola” przenosi nas na marginesy. Dobrze to pasuje jako metafora, bo cały czas znajdujemy się w Rzymie.

Dokładniej – czytam w encyklopedii (dział: Włochy) – znajdujemy się w odległości 11,4 kilometra od Kapitolu. Aureola ma sześć pasów ruchu i długość ponad 68 kilometrów. Mimo że skrót jej nazwy GRA da się sensownie rozwinąć, to tak naprawdę jest to nazwisko ówczesnego prezesa włoskiego odpowiednika Generalnej Dyrekcji itd.

To dziwny dokument, bardzo poetycki, złożony z urywków, fragmentów, opowieści, zdjęć. Trudno się początkowo przyzwyczaić, że nie ma w nim jakiejś głównej myśli, bohatera, który zajmie cały ekran. Choć tak naprawdę pojawiają się nadzwyczajne życiorysy: samotny ratownik medyczny, który je obiady z wirtualnymi przyjaciółmi; książę w pałacu, wyglądającym jak cygańska rezydencja spod Łukowa; walczący z plagą tego oto owada (proszę kliknąć) dendrolog-fanatyk: palma jest obrazem ludzkiej duszy; leciwe prostytutki; wreszcie (na zdjęciu) mówiący przepiękną włoszczyzną filozof z bloku socjalnego. 

Pierwsze wrażenie jest takie, że życie – ogólnie rzecz biorąc – jest zupełnie banalne. Opowieści bohaterów przenika smutek, w końcu, chociaż każdy chce pozostać kimś niezwykłym, właściwie niewiele się różnimy od szkodnika żerującego na palmach. Nie każdy będzie w encyklopedii albo w kolorowej prasie, zostajemy tam, gdzieś przy obwodnicy, nie trafiamy Via Appia albo Via Aurelia do wiecznego miasta. (Metafora)

A potem jest jeszcze smutniej, bo z perspektywy wydaje się, że życie jest absurdalne. Absurdalne te nasze ciągłe starania. I chociaż patrzymy na bohaterów z wielką sympatią, to zaczynamy chichotać, gdy jeden z nich rozmawia z palmą. Przecież to nie ma sensu: my o tym wiemy, a oni wciąż nie zdają sobie z tego sprawy. Dobrze, że z kamerą nikt nie wchodzi do naszego życia. (Ulga) 

Słowa klucze: węgorze, kopuła bazyliki św. Piotra, święty Kazimierz, melony

(2,0/3,5 – po pół godzinie od seansu – 4,0)

______

1 O „Wielkim pięknie” w lutym 2014 roku pisałem tutaj.

Dodaj komentarz