W przeciwieństwie do wielu kierunków artystycznych i społecznych, przedwojenny katastrofizm nie grzeszył naiwnością. Ja zawsze czytam w kontekście, więc po zbiór wydany przez „Kronos” (z bardzo przystępnym wstępem Andrzeja Kołakowskiego) sięgnąłem też w kontekście, oglądając to, co dzieje się w Europie i okolicach (bo lawina z filmu „Turysta” to nie jest jednak ten poziom katastrofy).
Wiele z tego, co piszą, brzmi anachronicznie. Ich przekonanie, że nierówność jest stanem wrodzonym (bo mrówki nie są równe), że pracować osiem godzin to lenistwo, że najbardziej szkodliwe są idee socjalizmu, że Liga Narodów będzie miała prawo znoszenia z powierzchni ziemi tych narodów i ras, które przeszkadzają innym narodom (s. 25). Niemniej są prognozy, które niepokoją, bo nagle dociera do nas, że się już spełniają.
Pisze o społecznej zasadzie entropii Ryszard Świętochowski w 1921 r.: Z wolna przygotuje grunt pod posiew nowych idei demokratyzmu duchowego i to, co dzisiaj dla nas byłoby potwornością, a mianowicie zwalczanie wybitnie uzdolnionych jednostek stanie się popularnym hasłem mas, ich sztandarem i ich wiarą. Bo dlaczego, proszę, ma posiadać przewagę nad innymi jakiś kapitalista duchowy? Dlaczego mają ulegać jego wpływom, dlaczego sugeruje swe poglądy? Dlatego, że taki się urodził? (…) Dlaczego jeden ma pracować latami i nie osiągnie zamierzonego celu, a drugi w kilka minut tego dokona? (…) Znowu magnaci ducha piją krew i pot skrzywdzonej przez naturę masy? Niech żyje równość, wolność, niezależność! Proletariusze umysłowi, łączcie się! (…) Im większy talent, tym większe niebezpieczeństwo dla spokoju ogólnego (ss. 52-53). Porównaj: reforma szkolnictwa wyższego, poglądy czytelników „Faktu”.

1 Comment