Urządzają urzędnicy sekretne konwentykle, schadzki w deszczu wieczorową porą. Przemykają zza swoich biurek bocznymi ulicami, aby nikt ich nie zobaczył. Piją dobre wino i spiskują. Tak tajne to spotkania, że po czterech latach, ledwo ważę się wspomnieć, że są. I nic więcej nie ujawnię z tej zamkniętej loży, wieczorów, kiedy we czwórkę oddychają głęboko, porównując czyja miernota na czele bardziej mizerna. (09.01.2015)
