Występują: Kandydat A, Kandydat B, Wysoka Komisja, Komputer
Rzecz dzieje się na wyspie. Do wyborów stają dwaj kandydaci. A jest podejrzewany o zatrudnianie pociotków w kierowanym urzędzie i znęcanie się nad sprzątaczkami. Wyleciał z hukiem z poprzedniego stanowiska, ale założył szybko lokalny komitet i teraz triumfalnie wraca. B jest oskarżany o gwałt, toczy się przeciw niemu postępowanie sądowe. Ludzie spotkani na ulicy mówili o nim, że to swój chłop. Obaj stanęli do wyborów mając duże poparcie, każdy ma szanse wygrać, bo są jedynymi kandydatami. Nieważne jakie są to wybory. Jeden albo dwa głosy mogą przeważyć wszystko.
W środku nocy – druga albo trzecia – kandydaci oczekują na ogłoszenie wyniku przez Wysoką Komisję, złożoną ze zgrzybiałych starców, przygłuchych i nie za bardzo orientujących się, gdzie są. Wypowiedzi Wysokiej Komisji to bełkot urzędniczych, nieskładnych i nic niemówiących formuł. Rzecz w tym, że Wysoka Komisja nie zna i nie umie poznać wyniku. Nie potrafi się również do tego przyznać, zwodzi obu kandydatów pół nocy, wypluwając coraz bardziej niejasne wypowiedzi. Wszystko zależy od Komputera.
Komputer być może zna wynik. Widz nigdy się tego nie dowie i zostanie z tą zagadką po wyjściu z teatru. Komputer jest postacią stojącą w cieniu, od niego zależy los A i B. Mogą skamleć o zwycięstwo, ale on pozostaje niewzruszony. Jedyna moralna maszyna w niemoralnym świecie.
(Podobieństwo bohaterów do kandydatów na Bemowie, w Olsztynie i Biłgoraju nie było zamierzone).
