Ilona Wiśniewska, Białe, Czarne 2014

Porzuciłem „Żony polarników”, gdy tylko odebrałem paczkę na stacji.

„Białe” ma wiele wspólnego z „Atlasem wysp odległych”1, bo Spitsbergen jest odległą wyspą, taką, którą starasz się sobie wyobrazić. Jak tam jest? Wprawdzie w enerdowskim atlasie, nad którym spędzałem dzieciństwo, było takie zdjęcie, które przedstawiało zorzę polarną nad Longyearbyen, ale nie pokazywało odczuć. Wydawał mi się wobec tego ów Spitsbergen zimny i ciemny a jednocześnie myślałem o przytulnym, ciepłym domku, w którym możesz się schronić przed tym, co na dworze i być szczęśliwym:

Kus oznacza wszystko, co kojarzy się z domem, ciszą, smacznym jedzenie i miłością. Jak uczucie, kiedy się wchodzi z zimnego do domu, gdzie pachnie kąpielą i miękką skórą. To jest o wiele więcej niż przytulnie. Kus wyklucza samotność. Wyklucza więc też strach. Pozwala zasnąć chociaż na kilka godzin. (s. 117)

Ha! Ja ten kus przeczuwałem lata przedtem zanim zacząłem czytać „Białe”.

Coś w tej opowieści jest też z „Przystanku Alaska”, tak jakby ktoś zajechał nagle do Cecily i pokazywał okolice. Może dlatego, że „Białe” nie jest zimnym reportażem, ale opowieścią o ludziach: przyjaciółkach spotykających się na plotki, starym traperze przynoszącym skórki do miasta, przewodniku po opustoszałych osadach. Jak czytasz to wiesz, że zaraz spotkasz Chrisa, Ruth Ann albo doktora Fleischmana. Wtedy łatwiej ci zobaczyć ten cały Spitsbergen.

______

1 O „Atlasie wysp odległych” i enerdowskim atlasie pisałem tutaj.

1 Comment

Dodaj komentarz