Nie wiem dlaczego na rozmowę o Wa. (w ramach akcji promującej czytelnictwo) wybrano „Niewidzialne miasta” a nie „Marcovaldo”1. Właściwie to wiem dlaczego. Z „Niewidzialnymi miastami” łatwiej jest gonić utopie, a bajka o Marcovaldo, właściwie zbiorek dwudziestu miejskich bajek, których jest bohaterem, sprowadza czytelników na ziemię. Miasto nie jest utopią – jak sobie wyobrażają miejscy aktywiści. Miasto jest dużo bardziej skomplikowane niż się nam i im wydaje.
Z tą książką historia jest taka, że M. kupiła i przeczytała ją wtedy, w tej akcji, zamiast „Niewidzialnych miast”. Nawet pytania zadawane tamtej książce, do tej też pasowały. A ja od razu – gdy M. mi ja pożyczyła – rzuciłem się w tę fenomenalną narrację, z zachwytem takim, z jakim odkrywa się nieznane ulice albo nowe cudownie brzmiące frazy.
„Marcovaldo” może być dziś odczytywany jako satyra na tych wszystkich, którzy żyją w miejskich utopiach, uważając, że miasto jest czymś innym niż jest i twierdząc, że pojęli, co jest jego istotą.
Już w pierwszym opowiadaniu tytułowy bohater para się tym, czym modni dzisiaj zbieracze dziko żyjących roślin. Marcovaldo wybiera się na grzybobranie na przystanku tramwajowym. (Opowiastka kończy się w szpitalu).
Potem jeszcze poszukuje czystej i zdrowej żywności poza wypełnionym konsumpcją miastem i aby ją uzyskać staje się podmiejskim wędkarzem-amatorem, łowiąc przepiękne liny.
Wojuje z reklamowymi neonami zanieczyszczającymi miejskie niebo i niepozwalającymi przyglądać się Księżycowi, przypadkiem wplątując się w walkę konkurencyjną producentów koniaku.
Marzy też o pozamiejskiej sielance, z dala od hałasu, samochodów i cywilizacji, na pastwiskach z krowami, hen daleko. Nie może uwierzyć, że sielanki nie istnieją i jak nie hałas i samochody, to gnój i wymiona.
Jest Marcovaldo ofiarą, jedną z licznych ofiar, idealizowania i ideologizowania (ładnie brzmią obok siebie oba słowa) miasta. Podpowiada, że miast wyobrażać sobie niewidzialne miasta (bo tamten Calvino – nadal tak twierdzę – nie był podręcznikiem urbanistyki), lepiej przyjąć je takim, jakim są: widzialnymi. Każdy miasto widzi inaczej. A „Marcovaldo” można czytać w kółko.
_______
1 O czytaniu „Niewidzialnych miast” jako podręcznika urbanistyki pisałem tutaj.
