Wtóra podróż na Wyspę (8)

Mazara del Vallo

Kiedy przyjechaliśmy, wszyscy właśnie spali. Tylko dziewczynka w czerwonej spódniczce jechała na rowerze. Przypuszczaliśmy, że muszą gdzieś kryć się za swoimi okiennicami, zasłonami, pordzewiałymi roletami. Świadczyły o nich kościoły z żółtego kamienia, białe figury świętych, arabskie napisy, wiersze z ceramiki. Gdzieś na pewno są mieszkańcy Mazary. Pojawią się, jak zwykle, gdy tylko znikniemy.

(Rzeczywiście, pojawili się, gdy tylko usiłowaliśmy wyjechać z Mazary. Zastawili ulice swoimi ciężaróweczkami z czosnkiem, motorami i rowerami. Wybiegali na jezdnię. Trąbili. Ledwo się z tego gąszczu wydostaliśmy cali.)

1 Comment

Dodaj komentarz