Pisanie o sprawie betanek, w ogóle wypowiadanie się o polskim Kościele z jego szaleńczą pobożnością, bez uprzedniej lektury „Matki Joanny od Aniołów” trąci ignorancją. Moja wina!
Więc była opętana czy to jej własne urojenia, ba może nawet zaplanowane działanie, żeby zwalczyć klasztorne ennui? Widowiskowość opętań to coś, co do dziś rozpala naszą jarmarczną religijność, podobnie jak Matka Boska szepcząca do ucha o końcu świata albo święte relikwie trzeciego stopnia na ból głowy.
Poza tym udał się Jarosławowi zabieg niesłychany: stworzył narrację tak mroczną i niesamowitą, że nie ustępuje „Twin Peaks”. (Nie mówiąc o tym, że można – dzięki niemu – czytać fabułę z XVIII w., która nie bredzi sienkiewszczyzną.)
