Najpierw Florencja. Aż chce się wracać do tych glicynii. Carla mdlała mu w ramionach i osuwała się w jakiś niebyt, zimna cała jak ze słoniowej kości. Rozumiał wszystek dar jej ciała. Dyskurs miłosny Iwaszkiewicza, ciarki.
Potem równina Sedgemoor. Dwa lata przed godziną W, Jarosław dokładnie opisuje bezsens straceńczych zamiarów. Anna w tej renesansowej (chyba jeszcze) sukni w sierpniu będzie sanitariuszką. Zmiażdży ją, niepotrzebną ofiarę, Historia, która należy do zwycięzców. „Soho!”, „Soho!” wołali hasło zbiegłego księcia, myśląc, że lepiej jest umrzeć wolnym, niż cierpieć tyraństwo. Piechota królewska strzelała do nich jak do gołębi. Padali setkami.
Jarosław na każdej stronie zdaje się powtarzać: lepiej jest żyć.

1 Comment