
Siąpi na ludzi z metra. Nie mogę się zdecydować wczoraj czy dziś. Jeszcze pusty parking odbija się w kałużach znak. Podnoszą baletnice stopy na drugim piętrze. Kobieta wlewa ciasto do formy na wafle, kolejka wije się w cukierni: uwijają się już. Poranek mokry, zachmurzenie całkowite.
Tylko telefon piszczy jakoś cieplej.