Odłóżmy na bok oceny moralne, odłóżmy na bok odcienie histerii, zastanówmy się nad przypadkiem biskupa Michalika jako gracza politycznego, uprawiającego politykę kościelną. Za cel polityki kościelnej uważać będziemy nie zbawienie, ale utrzymanie lub wzrost liczby wiernych, tudzież kościelnego stanu posiadania.
Po załamaniu się Kościoła w Irlandii, wyprzedawaniu majątku kościelnego w Stanach Zjednoczonych oraz ostrych decyzjach Franciszka (biskupi irlandzki oraz peruwiański), pojawiające się sprawy polskich księży powinny natychmiast pobudzić do działania. Zwłaszcza, że w Kościele hierarchicznym istnieje świadomość „medialności” tematu, ocierającej się o nagonkę. Racjonalne byłoby w tej sytuacji uznanie własnych win, deklaracja całkowitej współpracy z wymiarem sprawiedliwości oraz stworzenie systemu odszkodowań tak, aby nie dopuścić w prawdopodobnych postępowaniach cywilnych do bankructwa całych diecezji. Taką strategię obrałby każdy racjonalny polityk kościelny (nie mówimy o moralności!)
Wydaje się, że pojął to szybko sekretarz episkopatu, biskup Polak, zaskakując konferencją prasową i słowami „Przepraszam”. Podobnie zresztą postąpił biskup polowy. I już zdawało się, że hierarchowie ogarnęli powagę sytuacji, gdy wypowiedział się przewodniczący, bądź co bądź numer jeden polskiego Kościoła, biskup Michalik. Powiedział coś, czego nikt rozsądnie myślący i pojmujący sytuację nie powinien mówić (nawet jeśli głęboko w to wierzy. Przypominam: nie mówimy o etyce, ale o czystym makiaweliźmie). Osiągnął oczywiście, możliwy do przewidzenia, efekt – Kościół sromotnie przegrał, co być może przełoży się na spadek liczby wiernych, a w konsekwencji zmniejszenie kościelnego stanu posiadania.
Jedynym rozsądnym wytłumaczeniem biskupa Michalika jest brak zdrowego rozsądku lub – dosadniej mówiąc – ograniczone możliwości umysłowe rozeznania sytuacji. Potwierdzałoby to stawianą przez autora bloga tezę, że poziom inteligencji w episkopacie jest dość niski a przywódcy polskiego Kościoła tak bardzo przyzwyczaili się do klakierstwa, że nie potrafią ocenić krytycznie swoich decyzji i wypowiedzi.
Biskup Michalik uważa, że nadal jest władcą serc (w czym być może utwierdza go jego dwór, który jak wiemy jest trądem nie tylko papiestwa, tudzież władze świeckie traktujące ekscelencję jako osobę drugą po Bogu), nie zauważając, że Kościół nagle przebudził się z feudalizmu.
Jako gracz kościelnej polityki, biskup Michalik popełnił wczoraj samobójstwo.
